czwartek, 31 maja 2018

Lima – pierwszy punk objazdu Peru.



Do objazdu Peru, przygotowywałem się czytając głównie informacje zawarte w Internecie. Bardzo chciałem zobaczyć ten kraj generalnie z dwóch powodów – Tęczowych Gór (Kolorowe Góry widziałem w Chinach) oraz Centralnej Kolei Transandyjskiej wybudowanej w XIX w. przez Ernesta Malinowskiego.
Pierwszym etapem był zakup biletów lotniczych po rozsądnej cenie ale w terminie, gdy będzie funkcjonować Kolej Transandyjska, gdyż ta działa b. nieregularnie i w konkretnych terminach. Na stronie ferrocarrilcentral.com.pe pojawiła się informacja, że w 2018 r. kolej rozpocznie jazdę w dniu 28 kwietnia.
W oparciu o te informacje zakupiliśmy bilety w British Airlines za niecałe 1000 funtów w obie strony za dwie osoby w terminie 18.04-10.05.2018 r.
Mając kilka miesięcy do wylotu żona ułożyła plan tych miejsc, które chce odwiedzić a następnie zaczęliśmy szukać możliwości dotarcia doń. Niestety, nie w każdym przypadku było to takie proste, ale o tym napiszę poniżej.
W związku z tym, że najważniejszym dla mnie w tym wyjeździe była przejażdżka koleją Ernesta Malinowskiego, stąd podporządkowaliśmy temu punktowi pierwszych kilka dni pobytu w Peru.
Dwa miesiące przed wylotem mieliśmy opracowany plan objazdu oraz zakupione najważniejsze bilety na autobusy, przeloty wewnętrzne oraz kolej.
W Internecie jest wiele peruwiańskich oraz amerykańskich agencji pośredniczących w zakupach – osobiście sugeruję bezpośrednie zakupy, bo jest po prostu taniej.
Na stronie www.ferrocarrilcentral.com.pe/reserva.php można dokonać bezpośredniego zakupu biletu na przejazd koleją andyjską z Limy do Huancayo. W jedną stronę bilet kosztuje 750 soli od osoby (niecałe 180 funtów od osoby). Nie jest to tanio, ale jak się chce spełnić marzenie….
Podobnie na stronie skyscannera można wybrać tanie przeloty wewnętrzne. Myśmy wybrali linię LCPeru na trzy wewnętrzne przeloty. Pierwszy z Limy do Trujillo, kolejny z Limy do Cusco oraz trzeci z Arequipy do Limy.
Także na stronach kilku przewoźników wykupiliśmy przejazdy autobusowe; min. dzienny z  Trujillo do Limy, nocny z Huancayo do Limy.
Generalnie rzecz ujmując – autobusy na północ kraju, mniej turystycznego regionu, są bardzo tanie a przy tym wygodne i komfortowe. Inaczej jest w części bardziej turystycznej. Tutaj ceny u tych samych przewoźników (np. Cruz del Sur) są kilkakrotnie wyższe a już pod Machu Picchu absolutnie wyrywają cash z kieszeni. Ale po kolei.
18 kwietnia 2018 r. wylecieliśmy z Londynu Gatwick do Limy. Tego samego dnia (różnica czasu) dotarliśmy na miejsce.
Po przylocie musieliśmy podjąć decyzję jak dotrzeć pod właściwy adres. Jeśli nie chcemy przepłacać za taxi – na lotnisku można wykupić sobie bilet na autobus, który dowiezie pod konkretny hotel. O pasażerów dba obsługa, więc bezstresowo dotrzemy na miejsce. Opłata za transport jest niewielka. W jedną stronę wynosi 8 dolarów. Proponuję takie rozwiązanie, albowiem taxi dla przylatujących jest znacznie droższe a poza tym w Limie dla autobusów wyodrębnione są bus pasy, co w tym mieście naprawdę stanowi wygodę. Strona na Airport Express Lima jest następująca: www.airportexpresslima.com.
Po przylocie i zakupie biletu (kupiliśmy return ticket) udaliśmy się na parking autobusowy (nie mylić z dworcem), który usytuowany jest nieopodal jakieś 200 m. dalej od hali przylotów, na tyłach najbliższego hotelu. 

Tutaj wsiedliśmy do pojazdu i odjechaliśmy w stronę dzielnicy Miraflores, gdzie usytuowany był hotel Best Western Plus Urban Larco. Jechaliśmy dość długo, nie z powodu wielkiej odległości, lecz specyficznego ruchu drogowego który przypomina drogową wolną amerykankę… Ale do tego trzeba się przyzwyczaić w tym kraju.
Zaplanowaliśmy spędzić w Limie 2 noce celem aklimatyzacji. Sugeruję również takie rozwiązane z powodu poważnej różnicy wysokości położenia. Pierwszy dzień zakończył się odblokowaniem rezerwacji i odpoczynkiem w hotelu (różnica czasowa wynosi raptem 7 godzin). Drugi dzień zaczęliśmy od zwiedzania miasta. Początek był mało sympatyczny. Pierwszy taksówkarz próbował dość bezczelnie naciągnąć nas na kasę. Za kurs do centrum zażyczył sobie … 40 dolarów. Kolejny wykonał tę czynność za 30 soli (niecałe 6 funtów). Różnica dość znacząca. Stąd uwaga – zanim wejdziemy do taksówki najpierw należy ustalić cenę za przewóz. W peruwiańskich taksówkach taksometry bowiem nie występują.

 Po dojechaniu do centrum zatrzymaliśmy się na Plaza de Armas czyli na rynku. Usytuowane są tutaj trzy największe zabytki Limy: katedra, której wnętrze charakteryzują ciekawe rozwiązania architektoniczne z delikatnym sklepieniem na czele i podłogą na wzór szachownicy. Aktualny obiekt jest rekonstrukcją. Pierwotna katedra została zniszczona w 1746 r. przez trzęsienie ziemi. 




Pierwszym miejscem, które w katedrze przyciąga uwagę to miejsce pochówku Francisco Pizarro – znanego konkwistadora, założyciela Limy.





Obok katedry stoi Pałac Arcybiskupa (Palacio Arzobispal) zbudowany w 1924 r. w stylu kolonialnym.
Oba obiekty można oglądać po wykupieniu biletów. Za 60 soli (12 funtów) wykupiliśmy 2 wejściówki.  Godziny otwarcia dla zwiedzających są takie same w ciągu tygodnia tj. od poniedziałku do piątku 9 am – 5 pm., zaś w soboty od 9 am do 1 pm.
Rzeczywiście warte są obejrzenia. Wystój wnętrz jak też malarstwo i rzeźba – diametralnie różne niż w Europie.





Przy Plaza de Armas stoi też Pałac Gubernatora (Palacio de Gobierno), barokowy budynek, który od 1937 r. jest siedzibą prezydenta Peru.




Po spędzeniu kilku chwil na Plaza de Armas skierowaliśmy się do stojącej tuż za Pałacem Prezydenckim neoklasycznej stacji Desamparados, która niegdyś  była dworcem kolejowym, skąd wciąż odjeżdża kolej transandyjska, ale teraz w budynku znajduje się Dom Literatury i niewielka galeria sztuki.
Po obejrzeniu obiektu skierowaliśmy się do stojącego nieopodal klasztoru i kościoła św. Franciszka.








To prawdziwy klejnot architektury sakralnej z czasów kolonialnych. Zbudowany w XVI w., został także zniszczony podczas trzęsienia ziemi. Ponownie odbudowany w XVII w. ale już w stylu barokowym.  Kościół stoi na małym urokliwym skwerze.








W kompleksie poklasztornych budynków mieści się muzeum, w którym można zobaczyć XVII-to wieczną bibliotekę ze zbiorami liczącymi około 25 tysięcy volumenów i 6 tysięcy pergaminów. Znajduje się tam też wiele cennych i rzadkich płócien pędzla takich artystów, jak Rubens, Jordaens czy van Dyck.
Jedną z ciekawszych atrakcji tego miejsca są podziemne korytarze znajdujące się pod klasztorem, prowadzące do trzystuletnich katakumb, w których do 1808 r. pochowano ponad 70 tysięcy ludzi, a w których możemy zobaczyć kości pochodzące z ponad 25 tysięcy szkieletów!
Obiekt dla zwiedzających otwarty jest codziennie w godz. 9,30 am – 5,00 pm. Wejściówki – do kościoła – free, do budynków poklasztornych – 10 soli (2 funty).



Po obejrzeniu muzeum i katakumb udaliśmy się ponownie na Plaza de Armas, gdzie odbywał się festyn z okazji występu Peru na mundialu w Rosji. W ramach imprezy odbywały się występy taneczne ale i testowanie różnych europejskich potraw. Na pamiątkę otrzymaliśmy też kartki z wypisanymi po koreańsku naszymi imionami. 

Następnie poszliśmy na lunch do pobliskiej restauracji. Po wyjątkowo smacznym posiłku zwiedziliśmy konwent św. Dominika aby piechotką przejść do Plaza San Martín, drugiego największego i niedawno odnowionego placu kolonialnego z centralnie ustawionym postumentem generała José de San Martín. Nad zachodnią pierzeją placu dominuje słynny Hotel Boliviar, a naprzeciwko niego Club Nacional, niegdyś centrum spotkań tutejszej śmietanki towarzyskiej.
Zmęczeni wrażeniami centrum stolicy wróciliśmy taksówką (tym razem za 25 soli tj. 5 funtów) do hotelu. 
 
Po krótkim wypoczynku poszliśmy jeszcze kupić peruwiańską kartę SIM i przy zapadającym zmroku do położonego w Miraflores muzeum archeologicznego aby popatrzeć na oświetlone ruiny piramidy Huaca  Pucllana.
W parku natknęliśmy się na "zgromadzenie" zajmujące się wymianą kart piłkarzy. Peru po raz pierwszy bierze udział w Mundialu...

Wracając zaś do muzeum - pomiędzy II a VII w. n.e. w okolicy dzisiejszej stolicy Peru rozwijała się tzw. Kultura Limy. Pozostała po niej ciekawa konstrukcja, która aktualnie stanowi z jednej strony atrakcję turystyczną będąc zarazem ośrodkiem archeologicznym. 
Zbudowane z piaskowej cegły piramidy Huaca Huallamarca i Huaca Pucllana pełniły kiedyś funkcje ceremonialne. Znalezione w nich grobowce ukazują zmiany w obrzędach pochówku. Dzięki temu wiemy, że zmarłych układano początkowo twarzą do góry – na trzcinowych matach. Później zaś w pozycji embrionalnej i owijano dodatkowo tkaninami. Do grobów wkładano narzędzia, naczynia, zabawki dziecięce i zastawę stołową.
Wejściówka kosztuje 12 soli. Warto wejść na teren muzeum. Trzeba jednak być przygotowanym na to, iż na angielskojęzycznego tłumacza dłużej się czeka…. 


Zmęczeni ale pełni wrażeń wróciliśmy do hotelu. Następny dzień rozpoczęliśmy od wymeldowania i pozostawienia bagaży w hotelowej przechowalni. Następnie krokiem niespiesznym udaliśmy się do Parku Miłości.





Ciekawe miejsce. Po spędzeniu tu kilku dłuższych chwil pojechaliśmy do dzielnicy Barranco. 








Tutaj obejrzeliśmy prywatne muzeum Pedro de Osma. Obiekt wart był przyjazdu jakkolwiek irytujący był fakt, że dla cudzoziemców bilety są droższe niż dla autochtonów. Cena biletu wynosi 30 soli od osoby. Warto jednak wydać tych 12 funtów, zwłaszcza, ze można tutaj pstrykać zdjęcia.

na zdjęciu obraz pt Śmierć Ignacego Loyoli


 Zbiory obejmują sztukę peruwiańską z XIX w. ale też starsze zbiory malarstwa i rzeźby. Obiekty poruszają zasadniczo tematykę religijną.  W jednym pomieszczeniu zgromadzono interesującą kolekcję portretów hiszpańskich królów namalowanych przez miejscowych mistrzów. Najciekawszą, wg mnie, jest usytuowana w Srebrnym Pokoju kolekcja sreber w skład której wchodzą relikwie, instrumenty religijne, naczynia, biżuteria i srebrna broń.             




 Potem poszliśmy pooglądać samą dzielnicę. Wrażenie zrobiły ciekawe murale jak też dach jednej z willi...



 Wstąpiliśmy jeszcze do małej kawiarenki a następnie wróciliśmy po bagaże i udaliśmy się na lotnisko. 
 Naszym celem było Trujillo a dokładniej zlokalizowany niedaleko lodowiec…