Zhangye to
miasto położone w prowincji Gansu. Oddalone jest od Szanghaju ponad 2500 km. Dotarliśmy tutaj
pociągiem przed południem. Z dworca kolejowego do hotelu dojechaliśmy taksówką.
Spośród wielu ofert wybraliśmy, jak się okazało, chyba najgorszą. Taxi miało
brudny nie tylko bagażnik ale całe autko było brudne. Kierowca (po chińsku) zachwalał
okolicę oferując przeróżne atrakcje i wciskając wymiętolone reklamówki. Po
dotarciu na miejsce poprosiłem hotelowego recepcjonistę aby podziękował
taksówkarzowi, który wciąż chciał nas wozić.
Kelly Business
Hotel usytuowany jest poza ścisłym centrum miasta, ma jednak poważny plus –
jest wyjątkowo tani (nie występuje na stronie TripAdvisora ale można go wylukać
na Booking.com). Do centrum piechotką idzie się 15 minut lub za parę juanów
można złapać taxi.
Po krótkim
odpoczynku i lekką toaletą poprosiłem recepcjonistę, by wskazał kogoś, kto
dysponuje czystym autkiem wraz z kierowcą i czasem aby skorzystać z usługi
transportowej. Zabawnie było gdy mu tłumaczyłem przy użyciu translatora co
oznacza słowo dirty oraz clean… ale udało się. Właściciel hotelu zaoferował
hotelowe auto wraz z kierowcą. Polecam tę usługę z różnych powodów.
Po pierwsze
odpada stres poruszana się po chińskich drogach, po wtóre – autochton zna najprostszy,
najszybszy i najlepszy dojazd do planowanych miejsc. I ostatni argument – taka
usługa jest po prostu tania. Wynajęcie kierowcy wraz z autem na trzy dni
kosztowało niecałe 750 juanów. W tym czasie zwiedziliśmy ładny kawałek okolicy.
Jeszcze tego dnia
zrealizowaliśmy pierwszy punkt programu. Udaliśmy się do Narodowego Parku
Zhangye Danxia ( Zhangye Danxia Lanscape) oddalonego od Zhangye ok. 40 km aby przed zachodem
słońca (polecam tę porę dnia) nacieszyć oczy niezwykłym kolorem gór. Te
niesamowicie ciekawe formacje skalne mają niespotykane gdziekolwiek indziej
(może poza Peru) barwy.
Dojechać można
tutaj albo autem albo autobusem z West Bus Station Zhangye. Po kupieniu biletów
wstępu (200 juanów) wsiadamy do podstawionych autokarów, które w ciągu 10-15
minut dowożą zainteresowanych do platform widokowych. Można tutaj spędzić
dowolną ilość czasu. Ostatni autokar wraca do bazy tuż przed zmierzchem ok.
6,30 pm.
I jeszcze jeden szczegół – do Parku wiodą dwa wejścia. Trzeba pamiętać
którym przyjechaliśmy aby wsiąść do właściwego autokaru powrotnego na właściwym
przystanku.
Tym
niesamowitym wrażeniom towarzyszy cicha muzyka z głośników usytuowanych w
atrapach kamieni. Mnie osobiście zapadła w pamięć melodia „podmoskiewskich
wieczorów”…
Pełni wrażeń zakończyliśmy pierwszy dzień pobytu z
Zhangye.
Następny
rozpoczęliśmy od wyjazdu w przeciwnym kierunku mianowicie do Mati Temple
Grottoe.
To jedno z
ważniejszych miejsc dla wyznawców buddyzmu w Chinach, usytuowane około 65 km od Zhangye.
Groty można
podzielić na świątynię północną, świątynię południową, świątynię Złotej Pagody.
Jest ich sporo, każda jest oddalona od innej w odległości około 10 km. Ponieważ góra jest
uformowana z grubego czerwonego piaskowca, który nie nadaje się do rzeźbienia,
większość naturalnie wydrążonych grot wypełniają gliniane rzeźby.
Brak jest
oficjalnego zapisu, który określa datę zbudowania świątyni Mati. Na pewno
istniała już w czasach dynastii Jin (dynastia Jin rządziła Chinami po
zakończeniu walk w Okresie Trzech Królestw).
Groty ze świątyniami
są rozłożone na długim piaskowym klifie, na przeciwko którego rozciągają się
ośnieżone szczyty gór Qilian. Do tego labiryntu świątyń usytuowanych w
jaskiniach i pieczarach prowadzą schody wykute bezpośrednio w skale.
Miejsce to
jest wyjątkowe także z braku turystów. Ich brak równa się brakowi przewodników
oraz handlarzy pamiątkami. Panuje tu cisza i spokój.
Wstęp do Mati
Temple Grotte to koszt ok. 35 juanów. Przy kasie można zaopatrzyć się w ciekawe
bezpłatne przewodniki i opisy obiektów ale tylko w języku chińskim…
Nasz kierowca
był na tyle uprzejmy, że woził nas od świątyni do świątyni. Sami musieliśmy się
tylko powspinać po schodkach….
Można tu
dotrzeć autobusem z Zhangye South Bus Station ale droga powrotna jest dość
długa, albowiem spod świątyni publiczny środek transportu odjeżdża jak się
zapełni…
Po zwiedzeniu
świątyń wróciliśmy do hotelu. Po lunchu poszliśmy oglądać centrum miasta. I od
razu pewna uwaga - poza ośrodkami, w których jest trochę zachodnich turystów na
prowincji nie uświadczy się klasycznej kawiarni czy herbaciarni. Smakosze tego
typu napojów powinni zaopatrzyć się w termosiki dolewając sobie co jakiś czas
gorącej wody lub liczyć na hotelową restaurację.
A tu spotkać
mogą nas niespodzianki. Chińczycy nie tolerują laktozy stąd w sklepach stoiska
nabiałowe są bardzo ubogie. Efektem tego był np. brak masła w ofercie
śniadaniowej. Na moje pytanie dlaczego do dżemu nie dostajemy masła kierownik
restauracji najpierw długo zastanawiał się co to właściwie jest masło, a potem z
personelem długo powtarzali to słowo w języku chińskim. Efekt był taki, że od
następnego śniadania z menu zniknęły … dżemiki.
Po
smacznym śniadaniu bez dodatku masła kolejny dzień pobytu w Zhangye przeznaczyliśmy
na wyjazd do Ping Shan Hu Grand Canion. Miejsce to oddalone jest od Zhangye
około 60 km.
ale dojazd jest zdecydowanie dłuższy ze względu na usytuowanie niemal w środku
górskiego płaskowyżu. Na dojazd przeznaczyliśmy około 2 godziny. Okazał się
krótszy. Przez góry budowana jest autostrada. Część jest ukończona ale nie
oddana do użytku, zaś część jest w trakcie budowy.
Tylko
miejscowi wiedzą czy poruszać się krętymi górskimi drożynami czy ryzykować
przejazd nowo budowaną drogą. Nasz kierowca zaryzykował… Wjeżdżaliśmy to w
budowane tunele to w tradycyjne górskie drożyny. Przejazd emocjonujący ale na
miejsce dotarliśmy szybciej niż zakładały plany.
Generalnie dojazd autobusem z
Zhangye możliwy jest z West Bus Stadion o 9,40 am. Powrotny odjazd do Zhangye
odbywa się o godz. 16,30 spod bramy wejściowej do kanionu.
Na
miejscu zachodnich turystów zero tylko kilka Chinek z plecaczkami. Po opłaceniu
biletu wstępu w wys. 30 juanów od osoby wsiadamy do busa, który podwozi nas do
jednej z czterech platform widokowych a przed nami chiński odpowiednik Wielkiego
Kanionu Kolorado.
Duży obszar na
którym zlokalizowano 4 punkty widokowe, z których każdy oferuje fantastyczne
widoki na jedne z najpiękniejszych krajobrazów geomorfologicznych i doliny tego
obszaru. Wycieczka w dół kanionu zajmuje kilka godzin i jest tego warta.
Niesamowite wrażenie, kiedy stojąc
w labiryncie wzgórz widzimy krzyżujące się wąwozy, las szczytów. Istne dzieło
stworzenia z najlepszą jakością wykonania.
To
po prostu trzeba zobaczyć.
Pełni wrażeń natury postanowiliśmy jeszcze zwiedzić
obiekt wykonany ludzką ręką w samym Zhangye.
Wybraliśmy się do Świątyni Dafo. The Giant Budda
Temple to starożytna buddyjska świątynia znana z gigantycznego posągu leżącego
Buddy.
Wzniesiona została za czasów dynastii Xia w 1098 r. ne. Postać Buddy ma trzydzieści pięć metrów długości i jest największą w Chinach.
Z miejscem tym
związana jest postać Chana Kubilaja
(1215-1294), który się urodził na terenie tej świątyni. Był to wnuk Czyngis-chana,
piąty wielki chan mongolski i pierwszy cesarz Chin z dynastii Yuan. Dzięki jego rządom imperium mongolskie znalazło się u szczytu rozwoju.
Przeniósł on stolicę swego imperium z Karakorum do Chanbałyku, czyli dzisiejszego
Pekinu. Jednym z obcokrajowców, którzy odwiedzili jego dwór, był Marco Polo.
Po obejrzeniu
tego miejsca pochodziliśmy jeszcze po mieście, bo żona zapragnęła wrażeń
shoppingowych poczynając od klasycznego chińskiego ryneczku kończąc na
firmowych zachodnich sklepach – bo jak tu być kobietą i nie kupić jakiegoś
fatałaszka, no jak ???
Następny dzień
miał charakter typowo komunikacyjny. Najpierw udaliśmy się do pociągu. Trasa
wiodła z Zhangye do Xining a stąd samolotem do Chengdu.
Nie obyło się
też od nietypowych sytuacji. Wychodząc z hotelu czekała na Nas ta sama taksówka
którą jechaliśmy pierwszego dnia – góra z górą się nie zejdzie ale człowiek
zawsze… Tym razem jednak autko było czyściutkie. Oczywiście odbył się ten sam
rytuał czyli próba zachęcenia przez taksówkarza ewentualnych chętnych do
wspólnego dojazdu do pociągu.
Dworzec
kolejowy w Zhangye jest obiektem nowym, czystym i wygodnym. Pociąg przybył
punktualnie. Kilka godzin jazdy spędziliśmy na oglądaniu zmieniających się
krajobrazów albowiem wyjechaliśmy z miasta przy minusowej temperaturze a
udawaliśmy się w zdecydowanie cieplejszym kierunku.
W Xiningu na
dworcu zostaliśmy ponownie otoczeni przez grupkę mężczyzn oferujących tani
dojazd do lotniska. Była to prywatna inicjatywa, konkurencja oficjalnych
taksówek. Przyznaję, że naciskałem na żonę aby wybrać taxi, jako pewniejsze
źródło dojazdu. Kobieta jednak zdecydowała. Ustaliła z kierowcą cenę, niższą
niż opłata pobierana przez taksówkarza i wsiedliśmy do prywatnego autka, które
tylko sobie znaną drogą (poza autostradą) dowiozło Nas do planowanego miejsce
jakim było lotnisko.
Hmm nawet w
Chinach mają swoją odmianę ubera… Na lotnisku zjedliśmy lunch i po raz kolejny
przekonałem się, że występujące na blogach alarmy o braku punktualności
samolotów, braku kompetencji personelu lotniskowego są co najmniej
wyolbrzymione. Wszystko odbywało się szybko i w regulaminowym czasie. Odprawiliśmy
się bez najmniejszego problemu a w czasie lotu (linia China Eastern) serwowano
całkiem smaczne posiłki. Obsługa była miła, wręcz opiekuńcza. Wieczorem
wylądowaliśmy w Chengdu. Tym razem na lotnisku czekał na nas shuttle bus z
hotelu.
O pobycie w
tym m miejscu przygotuję kolejny tekścik zwłaszcza, że chodzi min. o leniwe misiaczki panda...