Dziś alkoholu
nie można pić w Iranie wcale (nie dotyczy to nie islamskich mniejszości wyznaniowych
w tym min. ormiańskiej).
Przylecieliśmy
tutaj porannym lotem z Teheranu i po zamówieniu auta za pomocą Snappa udaliśmy
się do zabukowanego, moim zdaniem, hotelu. I tutaj okazało się, że irańska
agencja 1stQuest żadnej rezerwacji nie
dokonała. Pokazałem w recepcji sms świadczący o dokonaniu jednak jakiejś
rezerwacji. Wówczas okazało się, że w mieście są dwa hotele o podobnie
brzmiącej nazwie. Zarezerwowany przez agencję hotel, choć usytuowany w centrum
miasta, był po prostu wspomnieniem lat 70-tych. Trochę
zdegustowani tym faktem, i po lekkim ogarnięciu się, wyszliśmy poznać okolicę.
Pierwszy
obiekt jaki rzuca się w oczy to usytuowana w samym centrum miasta Cytadela
Arg-e Karim Khan (nazwisko panującego w XVIII w. szacha, który ustanowił Shiraz
stolicą swego kraju).
Było
nielitościwie ciepło, więc pomysł na zwiedzanie obiektu odpuściliśmy na inną
okazję udając się do intrygująco wyglądającej knajpki.
Usytuowana na
pięterku wabiła swym staromodnym wystrojem. Otoczenie sprzyjało na lekkie małe
conieco.
Po wypiciu
kawusi i spałaszowaniu smacznego ciacha wróciliśmy do hotelu. Po obiedzie wykonaliśmy
kolejne podejście do cytadeli.
W XIX w. nad
bramą centralną wykonano ogromne kolorowe malowidło na kaflu, które jest
ilustracją słynnego poematu wschodniego „Szach-Name”. Wyrazisty rysunek na
białym tle jest poświęcony bitwie głównego bohatera poematu Rustama z Białym
Dewom, bitwa ta uosabia wieczną walkę dobra ze złem.
O ile mury zewnętrzne obiektu są odrestaurowane
to w środku jest jeszcze wiele do wykonania.
Cytadela miała
całkiem ciekawą przeszłość. Pod względem architektonicznym budowla przypomina
średniowieczny odpowiednik tj. Ark w Bucharze, jednak w założeniach nigdy nie
miała pełnić żadnej roli obronnej. Mury zbudowane zostały z cegły glinianej,
która w żaden sposób nie mogłaby oprzeć się artyleryjskiemu ostrzałowi.
Wewnętrzne pomieszczenia fortecy były urządzane przez najlepszych architektów,
malarzy, murarzy epoki. Karim Khan chciał, by jego rezydencja nie ustępowała
budowlom z Isfahanu. Stąd na dziedzińcu wewnętrznym fortecy zbudowano dwa baseny
i założono cienisty ogród cytrusowy. Dookoła rozciągał się rów, do którego
dostarczano wodę za pomocą skomplikowanego systemu rur i rynien z potoku
rzecznego płynącego za rogatkami miasta.
Po upadku
dynastii Zand Sziraz stracił na znaczeniu. Cytadela stała się rezydencją
generał-gubernatora prowincji Fars. W latach 30-tych XX w., po obaleniu
dynastii Kadżarów, obiekt zamieniono w więzienie. Dopiero w 1971 r. obiekt
został przekazany Irańskiej Organizacji Dziedzictwa Kultury. Do jego
rekonstrukcji przystąpiono 6 lat później, która z przerwami trwa nieustająco
tzn. w zależności od dofinansowania.
Po obejrzeniu
tego miejsca udaliśmy się do parku w którym usytuowany jest grobowiec Hafeza, najsłynniejszego
irańskiego poety z XIV w.
Hafez naprawdę
nazywał się Chwadża Szamsuddin Mohammad. Przydomek „Hafez”
oznacza osobę, która ma w sercu Koran. Poeta w swej twórczości głównie opiewał
miłość jak też cudowne właściwości wina. Irańska rewolucja wprowadziła lekko
zmienioną interpretację jego poezji – zaczęto propagować, że pod słowem „wino”
autor tak naprawdę miał na myśli Allaha.
Kult Hafeza jest zbyt silny w Iranie
by próbować z nim walczyć, zwłaszcza że podobno każda perska rodzina ma tomik
jego poezji… za to niekoniecznie Koran na półce.
Wejście po
parku z grobowcem poety jest płatne. Turyści muszą wysupłać średnio pięć razy
więcej niż autochtoni, ale to typowe nie tylko w Iranie.
Miejsce to
warto obejrzeć z wielu powodów. Można zaobserwować szczere zainteresowanie tym
miejscem samym Persów bez względu na wiek i płeć. Kolejnym argumentem jest
możliwość podejrzenia, jak naturalistycznie pielęgnowana jest tradycja prezentowania
swej twórczości. Nie są to sale wykładowe a klasyczny plener.
Innym powodem
jest możliwość wypoczynku w bardzo klimatycznej kafejce, gdzie można się poczuć
naprawdę swobodnie.
Po dłuższym pobycie
w tym miejscu, na koniec dnia - udaliśmy się do Bramy Koranu. Na trasie
spałaszowaliśmy kawałek przepysznej ciepłej, bo prosto z pieca, pity.
Brama Koranu to
jedno z ulubionych miejsc autochtonów. Przynoszą tu ze sobą cały
podręczny zestaw wypoczynkowy od dywanika poczynając poprzez zastawę stołową i
lekki posiłek. Siedzą i debatują. Bardzo też chętnie rozmawiają z turystami ćwicząc
swój angielski.
Zmęczeni, ale
pełni wrażeń, wróciliśmy do hotelu. Następnego dnia zaplanowaliśmy wyjazd do
Persepolis. Kolejny dzień pełny wrażeń miał zapewnić nam przewodnik z agencji
turystycznej Key2Persia.
Po śniadaniu
już na nas czekał, przesympatyczny młody facet. Wstyd, ale imienia nie
zapamiętałem. Najpierw udaliśmy się wypić dobrze przyrządzoną kawę, bo w hotelu
jakościowo dobrą nie była… Później w miejscowym biurze turystycznym
zarezerwowaliśmy bilety na nocny autobus do Kerman.
Po tych podstawowych
czynnościach przewodnik zawiózł nas do Różowego Meczetu (Masdżed-e Nasir ol-Molk). Obiekt ten został
zbudowany w latach 1876-1887, w czasach panowania dynastii Kadżarów. Na głównym
dziedzińcu wzniesione są dwa ejwany, zdobione glazurowanymi cegłami z motywami
roślinnymi.
W głównej sali modlitewnej w znajdują się liczne witraże dzięki
czemu sala mieni się różnokolorowym światłem, co chwilami przypomina efekt
kalejdoskopu.
Po obejrzeniu
tego miejsca pracownik agencji turystycznej Key2Persia zawiózł nas
do oddalonego 70 km.
od Sziraz Persepolis - ceremonialnej stolicy Persji czasów Dariusza I oraz
Kserksesa.
Miasto
założone zostało przez Dariusza I w 518 r. p.n.e. zaś aktualnie zachowane
fragmenty pochodzą z czasów jego następcy - Kserksesa.
Można tu
spędzić wiele godzin czasu, które nie będą straconymi. Gratka dla miłośników
archeologii.
Po obejrzeniu
ruin Persepolis przewodnik zawiózł nas do oddalonego kilkanaście kilometrów
dalej Naqhsh-e Rostam.
To niesamowite
miejsce – nekropolia władców z dynastii Achemenidów, która panowała
w Iranie w latach 550–330 p.n.e. Groby usytuowane są w dolinie gór
Zagros, wykute w ogromnej skale ozdobione reliefami sprawiają niesamowite
wrażenie. Tu pochowano Dariusza Wielkiego, Dariusza II, Artakserksesa oraz
Kserksesa.
W drodze
powrotnej do Shiraz zajechaliśmy też nad Maharloo Lake – zaróżowione od soli -
słone jezioro.
Cisza i
spokój, niewielka grupa turystów – i ta różowa barwa… Można byłoby trochę jeszcze
poddać się urokom chwili, ale trzeba było wrócić do rzeczywistości gdy głód
dawał coraz mocniej znać o sobie…
W Shirazie
zjedliśmy bardzo smaczny tradycyjny obiad w Stars hotel. Następnie rozstaliśmy
się z przewodnikiem i udali do hotelu, po drodze hacząc o bazar.
Generalnie nie
planowałem żadnych zakupów, ale wpadł mi w oko niewielki obraz. Dość długo się
targowałem (Persowie to uwielbiają) aż doszło do transakcji.
Wieczór spędziliśmy
w bardzo klimatycznym miejscu aby w końcu wrócić do hotelu, wziąć nasze bagaże
i pojechać na dworzec autobusowy.
Noc
spędziliśmy w autobusie w drodze do Kerman.