W końcu nadszedł dzień na wypad w
góry. Droga w kierunku Jabal Shams obfitowała w serpentynki ale jechało się
przyjemnie po jej asfaltowej nawierzchni.
W końcu zjechaliśmy z głównej trasy w
kierunku Wadi Ghul. Zatrzymaliśmy się na poboczu aby popatrzeć na piękne
krajobrazy, bo przed nami zaczynało się 20 km. szutrowej drogi.
Pierwszy kontakt z tego
typu podłożem miałem podczas przejazdu przez kamieniste Wadi Tanuf więc trasa wydawała
się być przejezdną i taką się okazała.
W końcu pojawiła się też główna
atrakcja dnia - Wielki Kanion Arabii – Wadi Ghul. Dalej rozpościerał się widok na góry Hajjar - jedne z piękniejszych gór Arabii,
które wznoszą się do wysokości ponad 3 tys m. npm.
Zbliżał się wieczór więc
postanowiliśmy zatrzymać się na nocleg. Pierwotnie planowaliśmy rozbić namiot,
ale niestety … przeziębiliśmy się (klimatyzacja w taksówkach w Muskacie).
Świadomość noclegu w namiocie w górzystym terenie przy niskiej temperaturze działała
zniechęcająco. Stąd skierowaliśmy się do kempingu przy W6. Cennik jednak nie był niski – za miejsce na
polu namiotowym oczekiwano 36 riali zaś za 2-osobowy domek – 70 riali. Biorąc
pod uwagę, że 100 funtów
to 46 riali – cena okazała się wyższą niż planowaliśmy wydać. Wówczas zjechaliśmy
niżej do trasy W4, która prowadziła na Jabal Shams.
Tam też był drugi camp. Za ogrzewany
namiot wraz z WC oraz kolacją i śniadaniem cena wynosiła 45 riali. Nie miałem
jednak gotówki zaś w campie nie było czytnika do karty kredytowej. Wówczas
manager ośrodka zaproponował, aby zapłacić kilka dni później za pośrednictwem
Muskat Banku.
Po zaaklimatyzowaniu się w campie poszliśmy się przejść po okolicy. Obejrzeliśmy zachód słońca a potem spacerowaliśmy po okolicy.
W trakcie tej przechadzki napotkaliśmy kilkuosobowe obozowisko traperów
a także dziewczynę
z Anglii (niestety, nie podała swojego imienia tylko narodowość), która samotnie przygotowywała się do wejścia na Jabal Shams. Przyznaję,
że zrobiła na mnie wrażenie.
Następnego dnia postanowiliśmy ruszyć w góry lecz nie w celu dotarcia do Jabal Shams tylko z innej strony obejrzeć kanion Wadi Ghul. Po trzech godzinach dotarliśmy do celu.
Następnym bowiem punktem
objazdu był Al-Rustaq... Na "do widzenia" ostatnie spojrzenie na okolicę i powrót do campu aby ruszyć tym razem w stronę pustyni.