sobota, 15 czerwca 2019

Iran - jak się przygotować do wyjazdu - Teheran



Iran – kraj powszechnie postrzegany jako państwo zamknięte, w którym od 1979 r. panuje system hierokratyczny (zwany także teokratycznym) gdzie duchowny muzułmański - ajatollah  pełni najwyższe stanowisko, niezbyt sprzyjające zachodniej turystyce. 
Miałem przyjemność zwiedzić już kilka muzułmańskich państw. Każde było inne, choć łączyła je ta sama religia ale dzieliły jej odłamy. W końcu pojawiła się myśl aby swoje spostrzeżenia poszerzyć o Persję. W końcu nadszedł ten moment. Linie Qatar Airwais zaoferowały stosunkowo tanie połączenie z Pragi do Teheranu z jednodniowym pobytem w Dosze. Bilety w promocji zostały zakupione 9 miesięcy przed datą wyjazdu. Czas sobie płynął spokojnie do chwili, gdy polski rząd postanowił w Warszawie zorganizować bezdyskusyjnie antyirańską konferencję.


Władze Iranu, jak twierdziły media oraz niektórzy turyści na swoich internetowych blogach, wydały zakaz wjazdu Polakom. Pojawiły się więc wątpliwości czy wyjazd się w ogóle odbędzie. 
Nie zwracając większej uwagi na dość sprzeczne informacje płynące z mediów państwowych jak też społecznościowych (Internet) zaś opierając się na uspokajających informacjach ambasady Iranu w Warszawie ok. sześć tygodni przed datą wyjazdu wystąpiłem (wraz z żoną) o zgodę na wjazd do tego kraju.
Dotrzeć do Iranu można w dwojaki sposób – przylecieć i na lotnisku liczyć na otrzymanie 30-to dniowej wizy turystycznej lub pielgrzymkowej. Jest to trochę stresujące - po przylocie trzeba się zgłosić osobiście do Biura ds. Paszportów i Wiz Ministerstwa Spraw Zagranicznych na jednym z międzynarodowych lotnisk Islamskiej Republiki Iranu takich jak: Tehran, Kisz, Keszm, Buszehr, Sziraz, Tebriz, Mashhad lub Czahbahar.

Istnieje druga możliwość, bardziej formalna ale moim zdaniem zdecydowanie bezpieczniejsza. Wystarczy przy tym tylko podstawowa znajomość j. angielskiego.


Należy skorzystać z pomocy irańskiej agencji turystycznej. Polecam Key2Persia. Pełny profesjonalizm, nie tylko w zakresie wizowym. Na stronie agencji należy wyszukać formularz pod nazwą: Iran Visa, który należy dokładnie wypełnić.
Ten kto starał się o wizę do Chin nie zdziwi się, że należy dość dokładnie określić planowaną trasę objazdu. Miejsce noclegu – warto wcześniej mieć potwierdzoną rezerwację w pierwszym konkretnym hotelu miejsca przylotu (czasami na lotnisku służby próbują kontaktować się z hotelem celem potwierdzenia rezerwacji). My mieliśmy zabukowany nocleg w Tehran Grand Hotel II (opłata za nocleg odbywa się na miejscu).
Po wypełnieniu danych w ciągu 1-2 dni skontaktuje się via Internet sympatyczna P. Zahra. Poprosi o kopię głównej strony paszportu i zdjęcie. Należy wykonać określony skan i odesłać na stronę: iranvisa@key2persia.com 
Pani Zahra występuje o tzw. numer referencyjny do MSZ Iranu, który jest ważny tylko 1 miesiąc od jego wystawienia. Otrzymanie tego numeru gwarantuje iż wjazd do Iranu odbędzie się bez żadnych perturbacji.
Kolejna informacja to wartość opłaty w tym koszta własne. Całość na poziomie 37 dolarów. Opłatę uiszcza się albo na wskazane konto bankowe albo za pośrednictwem PayPal i odsyła potwierdzenie dokonanej wpłaty.

Proces otrzymania numeru referencyjnego może trwać nawet 10 dni. My otrzymaliśmy ów numer już po dwóch dniach. Następnie, po konsultacji z ambasadą, wysłaliśmy paszporty wraz z opłatą za wizy (50 euro od osoby) oraz ubezpieczeniem turystycznym, korzystając z pośrednictwa DHL, tuż przed początkiem perskiego Nowego Roku.  Wizę odbieraliśmy osobiście w ambasadzie. Tłumów nie było.
Warto pamiętać o dwóch opłatach – 37 dolarów – opłata za numer referencyjny oraz 50 euro – opłata za wizę. Tą ostatnią najlepiej dokonać w banku PKO BP, albowiem ambasada ma również w nim swoje konto. Najtańsze ubezpieczenie turystyczne (tłumaczone na j. angielski) oferuje AXA TRAVEL.
Otrzymawszy wizy (pieczątki nie są wbijane do paszportu tylko stanowią oddzielne kartki) mogliśmy spokojnie przygotowywać się do wyjazdu.

Zacząłem od strony TripAdvisor czytać opinie o hotelach, hostelach, połączeniach kolejowych oraz lotniczych. Chciałem bezdyskusyjnie zobaczyć dwa miejsca – Mashhad oraz Qom. Żona zajęła się stroną krajoznawczą włączając także moje oczekiwania.
Organizując naszą logistykę zauważyłem, że tylko niektóre hotele mają własne strony, które wyszykuje google. Dodatkowo - bardzo często oferowane ceny za nocleg w kontakcie bezpośrednim są dość wysokie. Wniosek był prosty – zabukować pierwszy nocleg w Teheranie w dobrym hotelu a następne wejść w kooperatywę z irańską agencją turystyczną. Realizując te założenia spośród trzech wybranych agencji dwie okazały się zdecydowanie mało wiarygodnymi. 

Pierwszą była 1stQuest. Za pośrednictwem tej firmy turystycznej próbowałem wynająć nocleg w hotelu w Shiraz. Owszem ostatecznie pokój zarezerwowałem ale nie w tym obiekcie który wybrałem i nie za cenę, którą zapłaciłem (o czym później). Nie polecam też agencji sevenhostels albowiem dokonane za jej pośrednictwem trzy rezerwacje na miejscu okazały się niezabukowanymi. W pełni profesjonalną okazała się tylko Key2Persia. Sugeruję też nie rezerwować lotów wewnętrznych za pośrednictwem szwajcarskiej (aktualnie reklamującej się jako holenderska) strony apochi.com‎ albowiem oferta cenowa zdecydowanie odbiega od realnej. Z tej strony zabukowałem tylko jeden lot do Mashhadu (Key2Persia użycza link z własnej strony z irańskimi cenami, które są zdecydowanie niższymi). Również na miejscu można sobie zarezerwować planowane loty, korzystając np. z pomocy personelu hotelowego. Bardzo przyjazna jest strona kolei irańskich (www.iranrail.net/tickets). umożliwiająca na odległość rezerwację kuszetki w nocnym pociągu. Warto tylko pamiętać, że odjazdy odblokowywane są na miesiąc przed planowaną jazdą. Podobnie jest z autobusami. Najlepiej zrobić to samemu na miejscu.
Zaopatrzeni w wiedzę teoretyczną oraz podstawowe rezerwacje ruszyliśmy na lotnisko do Pragi. Po jednodniowym pobycie w Dosze wieczorem dolecieliśmy do Teheranu.  Samolot był pełny nie tyle turystów ile autochtonów. Pierwszy wniosek - Irańczycy nie są odcięci od świata. Na lotnisku zdecydowana większość pasażerów rejsu z Dohy udała się do okienka z odprawą dla Persów. Tylko kilkanaście osób udało się do kolejki dla turystów. Odprawa odbyła się szybko i bez żadnych przeszkód. Poza paszportem, nie musiałem pokazywać nawet wizy. Pytanie pogranicznika dotyczyło tylko potwierdzenia mojego imienia. Lekko zaskoczony tak szybką odprawą wkroczyłem na teren państwa ajatollachów.
           

Pierwsze kroki na lotnisku skierowaliśmy do kantorka z kartami SIM. Nauczony doświadczeniem, że T-mobile liczy sobie całkiem słono nawet za wysłanie sms-a o cenach połączeń wyłączyłem swój telefon zaraz po wylocie z Pragi. Na teherańskim lotnisku za 2 karty SIM gwarantujące 3 tygodniowy dostęp do Internetu i wewnętrznych połączeń zapłaciliśmy 4 dolary. 
 Zaopatrzeni w pierwszy irański zakup udaliśmy się na postój taksówek. Kurs z lotniska do hotelu w centrum miasta miał kosztować 15 dolarów. W trakcie jazdy taksówkarz zaczął narzekać na wysokie koszty utrzymania, pokazywać zdjęcia swoich biednych pociech. Postanowiłem więc, ze otrzyma ciut więcej ale niezbyt - znaczy 15 euro. Po godzinie jazdy dojechaliśmy do hotelu. Zapłaciłem Panu zaplanowaną kwotę. Ten jednak nie przestawał marudzić. Ja byłem nieprzejednany – on niepocieszony.  
Teheran Grand Hotel kosztuje 50 euro za noc ale pobyt wart jest swojej ceny. Recepcja – pracownicy nie tylko biegle władają angielskim ale też prezentują pełny profesjonalizm i zrozumienie. Otrzymaliśmy sypialnię wraz z pokojem wypoczynkowym. Łazienka wyposażona była w wannę. Czyściutko i miło. Po przebudzeniu z okna zauważyliśmy ośnieżone pasmo górskie. Widok bardzo przyjemny. Stan pozytywnego nastawienia utrzymał się nawet na śniadaniu, które choć nie wyszukane było naprawdę smaczne. 
Teheran Grand Hotel II położony jest ok. 1 km. od stacji metra przy ul. Ferdowsi. Stąd można na piechotkę bądź korzystając z public transport dotrzeć do zaplanowanych atrakcji.
Naszą pierwszą atrakcją była wymiana dolarów na lokalną walutę. W Iranie panuje dość wysoka inflacja z jednej strony z drugiej zaś  na ulicach jest mnóstwo osób oferujących change money. Nie chcąc ryzykować jakichś walutowych niespodzianek udaliśmy się do kantoru usytuowanego obok stacji metra przy ul. Ferdowsi. Kantor jak to kantor. Atrakcję stanowiło poznawanie irańskiej waluty.
 Formalnie obowiązującą walutą jest Rial, ale żeby nie było zbyt prosto, w powszechnym obiegu jest nieistniejący Toman. Irańczycy np. 5000 riali zastąpili określeniem 500 tomanów. W ciągu naszego pobytu wartość irańskiej waluty kilka razy się obniżyła ale nie ceny towarów. Stąd bezdyskusyjnie lepiej było płacić lokalną walutą niż zachodnią.
Pierwszy dzień pobytu postanowiliśmy spędzić na zwiedzeniu kilku historycznych miejsc. Na piechotkę udaliśmy się w kierunku Pałacu Golestan. Tutaj osobiście doświadczyłem tego jak Teherańczycy traktują ruch drogowy. Światła dla pieszych nie stanowią żadnego warunku określającego zasady poruszania się po obu stronach jezdni. Każdy chodzi jak chce czy wzdłuż czy po przekątnej. Kompletne przeciwieństwo Chin, gdzie pieszy owszem ma prawo ale nikt nie gwarantuje, że będzie mógł z niego skorzystać. Atrakcja turystyczna z Tokio – Shibuya Crossing tutaj nie zrobiłaby żadnego wrażenia.
 

Przemykając między autami, motorynkami czy rowerami dotarliśmy do Pałacu Golestan, który usytuowany jest w centralnej części Teheranu. Jest to ogromny kompleks składający się z 17 pałaców, muzeów i sal. Rzeczywiście jest co zwiedzać. 








Spośród wielu interesujących miejsc uwagę zwraca sala koronacyjna. W czasach świetności wysadzana była diamentami, aktualnie imitują je szkiełka...






Innym z przedmiotów, który przykuł moją uwagę była replika korony pierwszego władcy z dynastii Kadżarów - Aqi Mohammada Shaha Qajar.



 


Kolejnym był Marmurowy Tron z 1806 r., na którym zasiadał jeden z szachów także z dynastii Kadżarów. U podnóżka tronu jest skrytka, w której usytuowano szczątki jego największego wroga, by mógł je za każdym razem zdeptać. Do 1925 r. tron służył ceremoniom koronacyjnym.

  Kiedy obejrzeliśmy w zasadzie wszystko (a trwało to sporo czasu) skojarzyłem sobie, że w 1943 r. odbyła się tutaj konferencja teherańska na której pojawiła się sprawa polska. To tutaj nasi „sojusznicy” USA i Wlka Brytania zgodzili się na zmianę przedwojennej granicy Polski tj. przesunięcie jej wschodnich rubieży Zacząłem więc wypytywać pracowników usytuowanych tu muzeów o wskazanie jej miejsca. Odsyłano mnie od jednej do kolejnej osoby. W Europie II wojna światowa jest tematem powszechnie znanym – nie tutaj. Dopiero jak znalazłem via Internet zdjęcie Stalina, Roosevelta i Churchilla kolejna osoba wskazała budynek, gdzie odbywały się spotkania. Sam balkon ze zdjęcia usytuowany jest po drugiej stronie.

Następnym miejscem był Wielki Bazar. Tutaj także podeszliśmy na piechotę. Na miejscu można było kupić generalne wszystko. Tak sobie chodziliśmy, chodziliśmy aż poczuliśmy lekki głód. Wówczas trafiliśmy do niewielkiej knajpki. Właściciel ani ani nie mówił po angielsku, więc w ruch poszło pismo obrazkowe – zamówiliśmy to co było na obrazkach zakładając, że skoro inni w knajpce konsumują to i my spróbujemy. Ryż perski ma zupełnie inny smak niż oferowany w naszym kraju. Prawdopodobnie dlatego, ze jest inaczej przyrządzany. Jagnięcina była przepyszna a wszystko to bezdyskusyjnie tanie. Irańczycy do obiadu zamawiają głównie napoje gazowane. Tylko takie posiadał w gablotce. Stąd jak poprosiłem o herbatę – właściciel sprawiał wrażenie zakłopotanego. Na szczęście młodzi Irańczycy całkiem dobrze znają angielski i wyjaśniono mu, że chcę rosyjsko brzmiący czaj. Choć w sprzedaży herbatki nie posiadał pomaszerował do swojego kantorka i ją przygotował (oczywiście za free).
            Po obiedzie żona zaproponowała abyśmy wzięli taxi i pojechali do Teheran Mall, bardzo modnego centrum handlowego. Przed wejściem do auta umówiliśmy się z kierowcą, że za kurs otrzyma 15 dolarów. Po przejechaniu sporej odległości nagle kierowca zaczął twierdzić, że kwota jest za niska. Rozmowa nabrała dość nieprzyjemny wymiar. W efekcie opuściliśmy auto. Taksówkarz odjechał bez kasy ale i my zostaliśmy wysadzeni niemal na rogatkach. Aby polepszyć sobie nastrój udaliśmy się do zauważonej w pewnej odległości cukierni.
            Ciastka były bardzo smaczne ale też b. słodkie. Tak czy inaczej pomysł dotarcia do Teheran Mall spełzł na niczym albowiem taksówki w ogóle nie chciały się zatrzymywać. W końcu po jakimś czasie jedna się zatrzymała. Kierowca na wstępie zaznaczył, że jego zmiana się właśnie zakończyła i jedyne co może to odwieźć nas do hotelu. W trakcie drogi powrotnej wyjaśniliśmy że byliśmy w trasie do centrum handlowego ale jego kolega po fachu zachował się tak jak się zachował. Facet bardzo się tym przejął. Zaczął przepraszać i postanowił zrobić objazd kilku ciekawszych, jego zdaniem, miejsc. Spośród nich w pamięci zapadł mi Honarmandan Park, który znajduje się w centrum miasta. Był też, z naszego punktu widzenia, świetnie usytuowany - z jednej strony nasz Teheran Grand Hotel II zaś z drugiej „gniazdo szpiegów” czyli dawna amerykańska ambasada.

            To bardzo ciekawe miejsce – spotykają się tutaj przedstawiciele irańskiego światka artystycznego. Oprócz kilku teatrów oraz bardzo ciekawej galerii sztuki współczesnej znajduje się tutaj i włoska restauracja i knajpka dla wegetarian. Uwagę zwracają ciekawe współczesne rzeźby.I choć właśnie ta utkwiła mi w pamięci - nikt kogo pytałem nie był w stanie powiedzieć jaka jest myśl przewodnia tego dzieła.
           
 Po zakończeniu objazdu, za który zapłaciliśmy równowartość 2 (!!!) dolarów, taksówkarz poinformował recepcję hotelu o całym zajściu z niesympatycznym poprzednikiem. Poprosił aby się nami zaopiekowali. Przyznaję, że całą tą sytuacją byłem kompletnie zaskoczony.




Następnego dnia mieliśmy zaplanowany lot do Mashhadu. Poprosiłem aby zamówiono taksówkę – wówczas zasugerowano abyśmy sobie zainstalowali w telefonie aplikację Snapp. Działa podobnie jak np. singapurski czy malezyjski – GrabCar. Zamawiamy auto nie taksówkę. Kierowca nie musi znać angielskiego. Przed przyjazdem znana jest też cena usługi. Minusem było perskie oznaczenie rejestracji. Ale i na to jest sposób. Wystarczy poznać i nauczyć się pierwszych dziewięć perskich liczb. Nie ma lepszego miejsca na naukę jak … metro. Czekając na pociąg kilka minut można nauczyć się perskich cyferek patrząc na upływające minuty…
 Recepcja zamówiła, wg życzenia, taxi ale powrót mieliśmy wykonać korzystając z aplikacji Snapp.


Specyfiką lotniska wewnętrznych linii jest to, iż każdy przewoźnik ma swój terminal. Stąd wystarczy podać kierowcy nazwę linii a ten dowiezie do celu. W związku z tym, że bilety zarezerwowałem przed wylotem do Iranu – wystarczyło tylko ich potwierdzenie i oczekiwanie na lot.
Mając nadwyżkę czasu pochodziłem troszkę po terminalu, polukałem na ofertę sklepów zaś żona nie traciła czasu i zdążyła w tym czasie zakupić kolorową chustkę „na zmianę”, bo i jedwabna i tania… 

Samolot nie najmłodszy ale bez problemów dolecieliśmy o planowym czasie do miejsca przeznaczenia.
  O wrażeniach z Imam Reza Holy Shrine w Mashhadzie i kolejnych dniach pobytu w Iranie podzielę w dalszym ciągu.