niedziela, 16 kwietnia 2017

Wadi Tiwi, Wadi Shab, Mutrah (Oman)




            Po opuszczeniu Qalhat pojechaliśmy do Wadi Tiwi. Dystans nie był wielki, bo tylko 44 km. Wadi Tiwi znajduje się na wschód od Hagar. Położone jest nad zatoką Omańską, między Qurayyat a Sour. 











Do samego wadi nie dojedziemy autem, albowiem droga staje się coraz węższa. Parking znajduje się w wiosce Tiwi. Dalej należy poruszać się pieszo.
 


Wadi Tiwi to po prostu malowniczy wąwóz, w którym rosną potężne drzewa palmowe spośród których wyłaniają się mango, figowce jak też banany. Oczy cieszą stworzone w naturalnym środowisku górskim liczne oczka wodne jak i wodospady.




Omańczycy nazywają Wadi Tiwi "wąwozem dziewięciu wiosek". Dystans od wioski Tiwi do ostatniej osady Meibam dzieli aż 26 km. 


W głębi wąwozu, w wiosce Al Agor, rozpoczyna się szlak dla zaawansowanych gdyż, trasa prowadzi przez góry i płaskowyż do Wadi Bani Chalid. Obszar ten można pokonuje się średnio w ciągu 2-3 dni.


My nie przeszliśmy całej długości wagi. Po kilku godzinach skierowaliśmy się do kolejnego miejsca jakim było Wadi Shab.
Odległość miedzy obu miejscami jest niewielka, raptem kilka kilometrów.








Aby dostać się do Wadi Shab należy z miejsca parkingowego przepłynąć łódką na przeciwległą stronę. Ta usługa kosztuje 1 riala. Są też tacy, który na drugą stronę przechodzą wpław… 
 





Po przepłynięciu na drugi brzeg od razu znajdujemy się w wąwozie usytuowanym między palmami wśród skał i basenów wodnych. Przejścia są wąskie stąd chodzi się gęsiego za to pojawiające się widoki cieszą wzrok. Główną atrakcją wadi są wodospady znajdujące się w jaskiniach.
 






Sugeruję aby do wadi udawać się w dni, które nie są świątecznymi albowiem wówczas do tego miejsca zdążają nie tylko turyści ale też miejscowi na całodniowe pikniki. W efekcie jest bardzo tłoczno.
 




Po przespacerowaniu się po tym miejscu udaliśmy się dalej do Fins aby popatrzeć na White Beach. Miejsce to jest wprost urzekające. Naprawdę piękny zakątek.  
 



Nie ma tutaj turystów. W wolne dni tylko miejscowi organizują tu sobie pikniki.























Po krótkim odpoczynku na tej kamyczkowej plaży udaliśmy się do Mutrah.





Do celu dojechaliśmy późnym popołudniem. Miasto jest piękniejsze od nowszych dzielnic Maskatu.











 Na wschodnim krańcu portu stoi Mutrah fort - zbudowany przez Portugalczyków w 1580 r. Obiekt wykorzystywany jest aktualnie do celów wojskowych, stąd na ogół jest zamknięty dla zwiedzających.



Kolejną z atrakcji stanowi souq. Tutaj niejedna dziewczyna pewnie zakupiła „paszminę” za kilka riali, podczas gdy oryginalny wyrób kosztuje około 30-40 riali (najlepiej kupić ją w głębi kraju). Ale to urok targowiskowych zakupów




 











 

 
 Potem podjechaliśmy popatrzeć na Al Alam Palac – ceremonial palace of Sultan Qaboos of Oman. Było dość późno więc zakończyliśmy zwiedzanie. 




 


Następnego dnia, po śniadaniu, pojechaliśmy obejrzeć operę. Teatr w Maskacie jest trzecią sceną operową w krajach arabskich Bliskiego Wschodu - po scenach w Bejrucie i Kairze.





 


 Budowę tego pierwszego teatru operowego w Omanie, który zainaugurował swą działalność w 2011 r., zlecił obecny sułtan Omanu Kabus ibn-Said, miłośnik muzyki i europejskich oper.


 Po obiekcie nie można poruszać się samodzielnie.
 Koszt wstępu wynosi 10 riali ale naprawdę warto. Obiekt wykonany jest z włoskiego marmuru i kości słoniowej. Mało europejskich scen jest tak klimatycznie wykonanych. Obiekt w którym smak przeplata się z komfortem. Żal, że w czasie mego pobytu sezon sceniczny tego roku jeszcze się nie rozpoczął. 





Stąd udaliśmy się na lotnisko. Oddaliśmy autko i udali do hali odlotów. W czasie krótkiego lotu do Dubaju  porównywaliśmy z żoną dwa pustynne kraje Oman i Maroko. Oba są tak różne, że po prostu trzeba je odwiedzić…