
Pałac został wzniesiony z początkiem XVII w.
Inspirowany
stylem chińskim, łączy w sobie cechy orientu jak i baroku.
Budynki wraz z
parkiem były prezentem Augusta II Mocnego dla pięknej Anny Konstancji hrabiny Cosel, jednak
gdy ta popadła w niełaskę wróciły do monarchy.
Od tego momentu pałac w Pillnitz
stał się letnią rezydencją saskiego dworu.
Wstęp do obiektu odbywa się w godz. 9,00-18,00. Koszt - 8 euro od osoby. Warto też luknąć na kamelię - dodatkowy koszt 3 euro.
Z Pillnitz udaliśmy się do Königstein
– twierdzy liczącej sobie ponad 400 lat, królującej pośród krajobrazu Saskiej
Szwajcarii i Gór Połabskich.
Z początku swego istnienia twierdza znajdowała się
w granicach Królestwa Czech. W pierwszej dekadzie XV stulecia zamek dostał się
w ręce Wettynów. Zawarty 25 kwietnia 1459 roku układ w Eger przypieczętował
zmianę właścicieli obiektu oraz najbliższej okolicy i ustalił granicę
sasko-czeską na Rudawach, paśmie górskim do dziś rozdzielającym Niemcy i Czechy
Twierdza króluje na wysokości 247 metrów nad poziomem
Łaby.
W jej skład wchodzi ponad 50 imponujących budynków o przeznaczeniu
wojskowym z epoki renesansu, baroku i XIX w.
Do tego należy wliczyć okazały
park, który tylko uprzyjemnia tu pobyt. Generalnie znajdują się tutaj
najstarsze w Niemczech koszary wojskowe (1589/90), pierwszy w Saksonii kościół
garnizonowy (1676) oraz najgłębsza w tym regionie studnia, o głębokości 152,5 m.
Z Koenigstein pojechaliśmy zanocować
do kurortu Gorish. Tutaj mieliśmy zarezerwowany nocleg w Hotel Albrechtshof
Gorish. Obiekt nadal swoim wystrojem przypomina czasy NRD-owskich zakładowych
ośrodków wypoczynkowych. Obsługa miła, okolica rzeczywiście bardzo piękna.
Polecam to miejsce nie tylko z powodu wspomnień do przeszłych czasów ale
naprawdę bardzo smacznego śniadania.
Na bocznej ścianie klatki schodowej hotelu usytuowano bardzo ciekawy pełen alegorii obraz.
Stąd następnego dnia udaliśmy się do
Bastei.
We wszystkich turystycznych
przewodnikach Bastei pokazywane jest z pewnej odległości. Jest bardzo
klimatyczne stąd też bardzo popularne wśród turystów. Przyjechaliśmy tutaj w
sobotnie przedpołudnie (błąd) i pewnie dlatego ciżba na tym niewielkim obszarze
była większa niż na londyńskiej Oxfordstreet w trakcie świątecznych wyprzedaży.
Tę niewygodę rekompensowały jednak niesamowite widoki – niewiarygodne formacje
skalne jak też murowany most i ruiny zamku. W XVII w. na wysokości ok. 110 m n.p.m. jakąś metodą wkomponowano
w pionowe skały, drewniany most łączący dwie pobliskie miejscowości. W 1851 r.,
drewnianą konstrukcję zastąpiono kamiennym mostem, który dzisiaj przeciąga
tłumy. Nad mostem góruje wąska skała najdalej wysunięta nad Łabę, wznosząca się
na wysokości 190 m
nad taflą wody. To właśnie od tej skały pochodzi nazwa całej okolicy – w jej
kształcie i położeniu widziano naturalną basztę (niem. bastei). Za mostem
znajdują się ruiny zamku, na które również warto wejść, bo i tu roztaczają
się niesamowite widoki. Warto też pochodzić sobie po ścieżkach turystycznych.
Stąd udaliśmy się do
następnego punktu objazdu jakim był 800-letni, średniowieczny kompleks zamkowy
w Stolpen.
Miejsce to nierozerwalnie związane jest z osobą hrabiny Cosel (Anny
Konstancji von Hoym) – najsłynniejszej metresy saksońskiego elektora i zarazem polskiego króla Augusta II Mocnego.
Hrabina
spędziła tu 49 lat jako osobisty więzień króla. Tutaj została również
pochowana. Postać tę unieśmiertelnił J. I. Kraszewski w swojej powieści Hrabina
Cosel a na ekran telewizyjny wprowadził Jerzy Antczak.
Inną atrakcją tego miejsca
jest bazalt (określenie to zostało użyte po raz pierwszy na świecie właśnie w
stosunku do skał wulkanicznych ze Stolpen) oraz najgłębsza na świecie, wykuta
w skale bazaltowej studnia (84,39
m).
Ze Stolpen
udaliśmy się do ostatniego punktu objazdu Saksonii jakim jest przepiękne miasto
Görliz. Określenie to nie jest bezzasadne - znajduje swoje odzwierciedlenie w
częstych odwiedzinach tego miejsca przez filmowców. Stąd też bywa żartobliwie
nazywane Görliwood. Kręcono tutaj sceny m.in. do „Bękartów wojny” Quentina
Tarantino, "Lektora” Stephena Daldry'ego, „Złodziejki książek” Briana
Percivala, a ostatnio „Obrońców skarbów” George'a Clooney'a i „The Grand
Budapeszt Hotel” Wesa Andersona.
Początki
miasta sięgają XI w. Ze względu na swoje położenie często zmieniało swą
państwową przynależność. Od XIX w. należało do Prus i dopiero po II wojnie
światowej włączone zostało w granice Saksonii.
W Goerlitz
jest ponad 3,5 tysiąca zabytków, najwięcej spośród wszystkich niemieckich
miast. Niestety, nie mieliśmy zbyt wiele czasu na obejrzenie całego miasta.
Obejrzeliśmy tylko dolny rynek a tam usytuowany budynek Ratusza z zegarami
słonecznymi na wieży, fontannę Neptuna z XVIII wieku i piękne kamienice.
Jedną
z ciekawszych jest bogato zdobiona „Waga”, w której niegdyś dokonywano pomiarów
towarów. Kolejnym godną uwagi budowlą jest dawna apteka renesansowa, w której
teraz mieści się mała, klimatyczna kawiarnia oraz budynek starej giełdy. W
rynku jest też „Łuk Szeptu”, czyli gotycki portal łukowy.
Saksonię naprawdę warto obejrzeć
ale nie w tydzień a minimum 10 dni. Polecam.