
Rano udaliśmy się autobusem do Montreale.
W niecałe pół godziny byliśmy na miejscu. Miasteczko powstało w XII w. na miejscu dawnej osady arabskiej. Choć wydawało się, że będzie senne i ospałe trafiliśmy na festyn. Było głośno, wesoło i sympatycznie.
Największą atrakcję miasteczka stanowi przepiękna
normańsko-sycylijska katedra ufundowana w 1174 r. przez Wilhelma II
Sycylijskiego.
Pierwszy król Sycylii Roger II zainicjował sławną świątynię Capella
Pallatina, którą oglądałem na pierwszym piętrze Pałacu Królewskiego w Palermo. Jego
wnuk Wilhelm II Dobry wzniósł czterdzieści dwa lata później nie mniej
imponujący obiekt. Katedra pod wezwaniem
Matki Boskiej w Monreale ma nieomalże bliźniacze wnętrze. Porusza i oszałamia.
W katedrze znajdują się sarkofagi: Wilhelma II, Wilhelma I i jego żony
Małgorzaty z Nawarry oraz jej synów Rogera i Henryka. Znajduje się też serce króla Francji Ludwika
IX świętego.
Zachowały się też pozostałości
klasztoru Benedyktynów z tego okresu z oryginalnymi krużgankami złożonymi z ponad
200 filarów. Naprawdę warto je obejrzeć. Podobno nie znajdziemy tu dwóch takich
samych kolumn!
Obejrzeliśmy nie tylko katedrę ale i centrum miasteczka. Było
przesympatycznie. Mojej żonie dodatkowo w pamięci zapadł wypity w jednej z knajpek…
koktajl ze spritem.
Nie ma to jak dodatkowe, poza wizualnymi, inne wrażenia…
widok na położone niżej Palermo.