poniedziałek, 23 maja 2016

My trip in Morocco.



 
 Maroko to jeden z niewielu krajów w którym na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów  krajobraz zmienia się całkowicie. Przyleciałem tu aby przekonać się o tym naocznie. 





 Do Marrakeszu przyleciałem z Londynu. Z lotniska do granic Medyny przyjechałem taksówką. A stąd pod sam Riad Tarik moje bagaże dostarczył bagażowy. Żona dołączyła  po południu.






 Wolny czas przeznaczyłem na poznanie najbliższej okolicy oraz placu Dżamaa al-Fina. Przyznaję, iż w ciągu dnia miejsce to niczym specjalnym się nie wyróżnia.























Życie na placu Dżamaa al-Fina zaczyna sę wieczorem...








 W atmosferze wieczornej biesiady zdecydowałem po raz pierwszy zmierzyć się ze ślimaczkiem....


Przyznaję, że wzbudzaliśmy nie skrywaną wesołość próbując "pałaszować" to pełzające stworzonko...














Ale też w żadnym innym miejscu sok z pomarańczy nie był tak smaczny jak w Maroku...

W Marrakeszu pozostaliśmy 3 dni. I to nie był błąd, bo jest tutaj co oglądać. 
Zwiedzanie miasta rozpoczęliśmy już następnego ranka. Ale o tym napiszę następnym razem.