Do Japonii
przyjechałem dysponując informacjami pochodzącymi z internetu. Podstawowa była
dość zaskakująca – trzeba mieć ze sobą sporo gotówki bo w Japonii brak jest
bankomatów a poza tym, generalizując, w kraju króluje obieg gotówkowy. To nie
jest prawda. Ten kto się tam wybiera spokojnie może korzystać z karty
bankomatowej. Hotele, restauracje a nawet antykwariaty – preferują wpłaty z
karty. Jeśli ktoś chce zrobić zakup np. w sklepie elektronicznym – płacąc kartą
kredytową otrzymuje 5% zniżki. W efekcie wróciłem z Japonii z nadwyżką
gotówki...
Oczywiście,
przed wyjazdem trzeba zabukować sobie JR Pass (Japan Rail Pass) czyli bilet na
jeden z rodzajów japońskich kolei (JR). JR Pass obejmuje nie tylko Shinkanseny
czyli tzw. szybkie pociągi, ale również miejską i podmiejską kolejkę
występujące pod tą samą marką .
Po przylocie
należy na lotnisku „walidować” zabukowany bilet na klasyczny wydruk i koniec. Tutaj
też warto zaopatrzyć się w bilety na miejskie środki transportu. I tu kolejna
uwaga – metro tokijskie jest diametralnie inne niż np. londyńskie – poszczególne
linie nie są ze sobą skomunikowane. Kończąc przejazd jedną linią następną
możemy znaleźć albo na sąsiednim peronie albo dopiero … kilka przecznic dalej.
Podobnie jest z liniami kolejowymi oraz autobusowymi.
Planując pobyt
w Tokio proponuję zakupić kartę suica, działającą podobnie do londyńska oyster
card. Doładowując ją można bez problemu korzystać z linii metra, kolejowych
oraz niektórych autobusowych. Turyści mogą też sobie wykupić na lotnisku
karnety na całodzienne przejazdy liniami metra – szczegół tkwi jednak w tym, iż
taki bilet uprawnia do użytkowania państwowych linii metra wykluczając innych
przewoźników linii metra. Skorzystałem z takiego jednodniowego biletu – efekt –
w kieszeni ciut więcej jenów ale nóżki zmęczone bo linie metra leżą w pewnej
odległości między sobą (chyba, ze połączysz taki bilet z JR Passem…).
Po
przylocie w godzinach popołudniowych na lotnisko Haneda udaliśmy się z żoną autobusem
do hotelu położonego w Kitasenju a potem na kolację.
W
Japonii korzystaliśmy generalnie z knajpek gdzie turyści są rzadkością.
Powód
bardzo prosty – posiłki przygotowywane dla autochtonów bardziej nam odpowiadały, były nie tylko smaczniejsze ale i przyjaźniejsze dla
kieszeni...
Na zdjęciu - zielona herbata z przystawką przed głównym posiłkiem.
I tak minął pierwszy dzień.
Następnego ranka rozpoczęliśmy klasyczną „japońską podróż”.